Czy istnieje dusza i czy jest nieśmiertelna oraz czy istnieje niebo?

Rozprawa o tym czy w ogóle istnieje dusza i czy jest nieśmiertelna oraz czy istnieje niebo w wyobrażeniu jakie znamy.

Wstęp

Ludzi od zawsze fascynował ten temat. Co się dzieje z człowiekiem po śmierci? Wiadomo, że każdy chciałby się spotkać z bliskimi – gdzieś tam, w dalekiej krainie. Do tego potrzebna jest dusza, która jest nieśmiertelna, mimo śmierci ciała utrzymuje nas przy życiu wiecznym. Ten motyw pojawia się w każdej kulturze i w każdym wyznaniu, czasem mówimy nawet o reinkarnacji, czyli wstępowaniu duszy w nowe ciało. Jeśli zatem dusza jest generowana, powstaje wraz z poczęciem, to czy jest ona nieśmiertelna, czy istnieje niebo? Postaram się przedstawić mój tok rozumowania i zadać pytania, które mogą podważyć dotychczasowe wyobrażenia.

Rozprawa

Załóżmy na chwilę, że życie, to coś więcej, niż zbiór impulsów elektrycznych przepływających przez mózg i całe ciało, załóżmy, że gdy się rodzimy, otrzymujemy coś więcej – duszę. Jest to poniekąd możliwe, gdyż każdy jest inny, każdy ma osobowość, ale czy to tyczy się tylko ludzi? Przecież zwierzęta też mają osobowości, też wykazują się inteligencją, jedne mniejszą, inne większą, inne zaś żadną, gdy ich układ nerwowy sprowadza się do prostych zwojów. Płynie stąd wniosek, że dusza, osobowość, jest wprost proporcjonalna do zaawansowania budowy układu nerwowego. To nadal nie wyklucza istnienia duszy. No dobrze, załóżmy, że dusza istnieje, ale czy jest nieśmiertelna, czy zwyczajnie kończy żywot razem z ciałem? Tutaj zaczyna się nasza rozprawa… pomyślmy chwilę nad założeniami koncepcji nieba – niezależnie od religii.

Niebo i piekło, a tożsamość

Miejsce, w którym człowiek po śmierci, a raczej jego dusza, zaznaje ukojenia. Nie ma tam wojen, głodu, chorób, wstydu, smutku czy tęsknoty… no właśnie nie ma? W takim razie czy dusza zachowuje naszą świadomość? Założenie jest takie, że po śmierci idziemy do nieba (niektórzy gdzie indziej) i w niebie spotykamy naszych bliskich (którzy tam trafili), jest miłość, rozpoznajemy ich, czyli… teoretycznie zachowujemy tożsamość. Tu się pojawia moje pytanie, skoro zachowujemy tożsamość, jesteśmy sobą, to co się dzieje z tęsknotą? Przecież można tęsknić za dziećmi jako rodzic lub odwrotnie jeśli dziecko umrze pierwsze. Ktoś powie, no ale wtedy wiemy, że inni tu trafią prędzej czy później. Guzik prawda! Według różnych religii istnieje też piekło, do którego nasi bliscy również mogą trafić. Koncepcja zaczyna się sypać… bo skoro jednak zachowujemy tożsamość to zachowamy uczucia, jeśli natomiast nie zachowujemy uczuć, to tracimy tożsamość i nie jesteśmy sobą. Dusza się resetuje. Może jest też tak, że zachowujemy tylko te pozytywne uczucia? No ale wtedy nie będziemy pamiętać tych, którzy pozostali żywi, bo w przeciwnym razie odczuwalibyśmy tęsknotę, a wtedy niebo nie było by takie idealne. Tu właśnie jest pies pogrzebany i to dowodzi błędu logicznego w koncepcji nieba, który ktoś popełnił definiując to miejsce.

Albo niebo nie jest takie idealne, jak je ludzie opisują, albo w ogóle nie istnieje. Ciekawe jest to, że ta sama koncepcja zakłada, że ludzie idący do piekła w pełni zachowują swoją tożsamość. W takim razie po raz kolejny warto zapytać, czy ludzie idący do nieba też ją zachowują i co jest w gruncie rzeczy lepsze, czy pozostać sobą, ale w piekle, czy pozostać jakimś bytem ale z wyczyszczoną tożsamością i ograbionym z uczuć.

Cała koncepcja słabo trzyma się kupy, jeśli się dokładnie temu przyjrzeć, właśnie dlatego, że występują tu spore niezgodności. Może się okazać, że niebo jeśli, w ogóle istnieje, to nie jest takie idealne, bo albo ludzie – dusze mogą tam również cierpieć (tęsknota, smutek, troski), albo są obdartymi se swojej tożsamości bytami, o nieokreślonej formie. No właśnie czy ktoś zastanawiał się nad tym jaką formę przyjmują dusze po śmierci? W jaki sposób w niebie odnaleźć bliskich? A noworodki? – nie mówią, nie rozumieją, wszystkie takie same. Wszytko to stawia nas przez sporym dylematem. Pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi, wiele sprzeczności i totalnie nielogicznych założeń. Wszystko to opiera się o… no właśnie o co? O przekazy ludzi, święte księgi napisane przez ludzi i słowa proroków, którzy również byli ludźmi. Wieczny strach przed śmiercią i chęć jej pokonania zmusiła ludzkość do wymyślenia czegoś, co uciszy strach, co nasyci myśli o przemijaniu. Wymyślili koncepcję nieba, duszy i skroili ją na swoje czasy, na miarę swojej ówczesnej wiedzy. Tak jak bogom przypisywali wszelkie zjawiska atmosferyczne i to, czego nie rozumieli. Dziś nauka wyjaśniła prawie wszystko, a za 100 lat wyjaśni jeszcze więcej, a za 1000 nie będzie już tajemnic. Chyba, że 4 wojna światowa będzie na maczugi (po tej 3 nuklearnej) i ludzkość cofnie się do jaskiń. Wtedy wszystko zacznie się od nowa.

Podsumowanie i pytania

Nie chcę tutaj osądzać jak jest naprawdę. Nie chcę tutaj podważać czyjejś wiary, bo uważam, że wiara jest potrzebna niektórym ludziom do normalnego funkcjonowania. Inną kwestią jest to która wiara, ale to temat na osobną rozprawę, bo jak niektórzy już wiedzą, wyrażam pogląd, że skoro jest tyle różnych religii, to żadna nie jest prawdziwa i słuszna, bo każdy może powiedzieć, że słuszna i prawdziwa jest jego, bo niby dlaczego ta, a nie tamta. Bzdury, które zakładają, że to jednak jeden i ten sam bóg odrzucam w zalążku z oczywistych względów – Jahwe to na pewno nie Allah ani Zeus. Niemniej pytania, które powstają i które warto zadawać mocno poddają w wątpliwość słuszność pierwotnych wyobrażeń. Może jednak znajdzie się osoba, która zna na nie odpowiedzi, albo jest w stanie logicznie je wytłumaczyć.

Pytania:

  1. Czy jeśli dusza istnieje to umiera razem z ciałem, czy jest nieśmiertelna, a jeśli jest nieśmiertelna to gdzie wędruje po śmierci?
  2. Jeśli niebo i piekło istnieją, a dusza jest nieśmiertelna, to czy zachowuje tożsamość czy nie?
  3. Czy jeśli zachowuje tożsamość, to w jaki sposób nie cierpi (rozłąki, smutku, żalu) w niebie?
  4. Jak w niebie rozpoznać bliskich?

Ktoś zna odpowiedzi na e pytania, albo może chociaż podyskutować z wątpliwościami jakie przytoczyłem w rozprawie?